Poemas de Zbigniew Herbert – Tradução de Piotr Kilanowski
Poemas de Zbigniew Herbert
Tradução de Piotr Kilanowski*
Jonas
Deparou pois o Senhor um grande peixe para que tragasse a Jonas
Jonas filho de Amithai
fugindo de uma missão perigosa
embarcou numa nau que navegava
de Joppen a Tharsis
depois se deram as coisas sabidas
um grande vento uma tempestade
a tripulação joga Jonas nas profundezas
e o mar se aquieta de seu furor
vem nadando o peixe previsto
três dias e três noites
Jonas ora nas entranhas do peixe
que por fim o vomita
na terra seca
o Jonas contemporâneo
afunda como uma pedra na água
se topa com uma baleia
não tem tempo nem de suspirar
salvo
procede mais astutamente
que o seu colega bíblico
pela segunda vez não aceita
a missão perigosa
deixa a barba crescer
e longe do mar
longe de Nínive
sob um nome falso
é comerciante de gado e antiguidades
os agentes do Leviatã
se deixam subornar
não têm o sentido do destino
são funcionários do acaso
num hospital asseado
morre Jonas de câncer
ele mesmo sem saber bem
quem era na verdade
a parábola
aplicada na sua cabeça
se extingue
e o bálsamo da alegoria
não afeta o seu corpo
Jonasz
I nagotował Pan rybę wielką
żeby połknęła Jonasza
Jonasz syn Ammitaja
uciekając od niebezpiecznej misji
wsiadł na okręt płynący
z Joppen do Tarszisz
potem były rzeczy wiadome
wiatr wielki burza
załoga wyrzuca Jonasza w głębokości
morze staje od burzenia swego
nadpływa przewidziana ryba
trzy dni i trzy noce
modli się Jonasz w brzuchu ryby
która wyrzuca go w końcu
na suchą ziemię
współczesny Jonasz
idzie jak kamień w wodę
jeśli trafi na wieloryba
nie ma czasu westchnąć
uratowany
postępuje chytrzej
niż biblijny kolega
drugi raz nie podejmuje się
niebezpiecznej misji
zapuszcza brodę
i z daleka od morza
z daleka od Niniwy
pod fałszywym nazwiskiem
handluje bydłem i antykami
agenci Lewiatana
dają się przekupić
nie mają zmysłu losu
są urzędnikami przypadku
w schludnym szpitalu
umiera Jonasz na raka
sam dobrze nie wiedząc
kim właściwie był
parabola
przyłożona do głowy jego
gaśnie
i balsam przypowieści
nie ima się jego ciała
*************
Calígula |
Lendo as velhas crônicas, poemas épicos
e vidas, o Senhor Cogito experimenta às
vezes a sensação da presença física das
pessoas há muito mortas
Fala Calígula:
Dentre todos os cidadãos de Roma
amei apenas um
Incitatus – o cavalo
quando entrou no senado
a impecável toga do seu pelo
resplandecia imaculada por entre os assassinos covardes embainhados com púrpura
Incitatus era cheio de virtudes
não discursava nunca
uma natureza estoica
acho que de noite no estábulo lia os filósofos
amei-o tanto que um dia resolvi
crucificá-lo
mas rebelava-se contra isso a sua nobre anatomia
aceitou a dignidade de cônsul com indiferença
exerceu o poder da melhor maneira
quer dizer não o exerceu nunca
não foi possível convencê-lo a
manter uma relação amorosa estável
com a minha cara esposa Caesonia
então infelizmente não surgiu a linhagem de césares-centauros
por isso Roma caiu
decidi nomeá-lo deus
mas no nono dia antes das calendas de fevereiro
Quereia Cornélio Sabino e outros idiotas frustraram minhas piedosas intenções
recebeu a notícia da minha morte com tranquilidade
foi expulso do palácio e condenado ao exílio
suportou este golpe com dignidade
morreu sem descendência
abatido por um açougueiro grosseiro da vila de Âncio
sobre o póstumo destino da sua carne
cala-se Tácito
Kaligula
Czytając stare kroniki, poematy i żywoty
Pan Cogito doświadcza czasem
Uczucia fizycznej obecności osób dawno
zmarłych
Mówi Kaligula:
Spośród wszystkich obywateli Rzymu
kochałem tylko jednego
Incitatusa – konia
kiedy wyszedł do senatu
nieskazitelna toga jego sierści
lśniła niepokalanie wśród obszytych purpurą tchórzliwych morderców
Incitatus był pełen zalet
nie przemawiał nigdy
natura stoicka
myślę że nocą w stajni czytał filozofów
kochałem go tak bardzo że pewnego dnia postanowiłem go
ukrzyżować
ale sprzeciwiała się temu jego szlachetna anatomia
obojętnie przyjął godność konsula
władzę sprawował najlepiej
to znaczy nie sprawował jej wcale
nie udało się nakłonić go do trwałych związków miłosnych
z drogą żoną moją Caesonią
więc nie powstała niestety linia cesarzy centaurów
dlatego Rzym runął
postanowiłem mianować go bogiem
lecz dziewiątego dnia przed kalendami lutowymi
Cherea Korneliusz Sabinus i inni głupcy przeszkodzili tym zbożnym zamiarom
spokojnie przyjął wiadomość o mojej śmierci
wyrzucono go z pałacu i skazano na wygnanie
zniósł ten cios z godnością
umarł bezpotomnie
zaszlachtowany przez gruboskórnego rzeźnika z miejscowości Ancjum
o pośmiertnych losach jego mięsa
milczy Tacyt
*********************
Sobre a rosa
para Tadeusz Chrzanowski
1
A doçura tem nome de flor
Tremem os jardins esféricos
suspensos sobre a terra
o suspiro vira a cabeça
a face do vento perto da paliçada
a relva se estende baixa
o tempo de expectativa
a chegada extinguirá os cheiros
a chegada abrirá as cores
as árvores constroem a abóbada
da quietude verde
a rosa te chama e tem saudade
de ti a borboleta colhida
rompe-se um fio trás o outro
passa um instante trás o outro
ó larva verde de botão
desabroche
a doçura tem um nome: rosa
a explosão
de dentro saem
os porta-estandartes de púrpura
fileiras incontáveis
os trombeteiros das fragrâncias
nas longas trombas de borboletas
proclamam a plenitude
2
as coroações intrincadas
os claustros da oração
as cerimônias cheias de ouro
os candelabros chamejantes
as triplas torres do silêncio
os raios refratados nos cumes
o fundo –
ó fonte do céu na terra
ó constelações de pétalas
*
não pergunte o que é uma rosa Um pássaro talvez a narre
a fragrância mata os pensamentos a face com o leve roçar apagada
ó cor do desejo
ó cor das pálpebras que choram
a doçura esférica grávida
o vermelho rasgado até as entranhas
3
a rosa inclina a cabeça
como se ombros tivesse
se apoia no vento
mas o vento se vai sozinho
não conseguirá pronunciar uma palavra
não conseguirá pronunciar uma palavra
quanto mais morre a rosa
mais difícil é falar sobre a rosa
O róży
Tadeuszowi Chrzanowskiemu
1
Słodycz ma imię kwiatu
Drżą kuliste ogrody
zatrzymane nad ziemią
westchnienie odwraca głowę
twarz wiatru przy sztachecie
ścielą się nisko trawy
oczekiwania pora
przyjście zagasi zapachy
przyjście otworzy kolory
drzewa budują kopułę
zielonego spokoju
róża cię woła i tęskni
za tobą zerwany motyl
pęka nitka za nitką
mija za chwilą chwila
pąku zielona larwo
rozchyl
słodycz ma na imię: róża
wybuch
z wnętrza wychodzą
chorążowie purpury
szeregi nie przeliczone
trębacze zapachów
na długich motylich trąbach
obwołują spełnienie
2
koronacje zawiłe
wirydarze modlitwy
obrzędy pełne złota
płonące kandelabry
potrójne wieże milczenia
promienie złamane na szczytach
dno
o źródło nieba na ziemi
o konstelacje płatków
*
nie pytaj czym jest róża Ptak ją może opowie
zapach zabija myśli twarz lekkim muśnięciem starta
kolorze pożądania
kolorze płaczących powiek
brzemienna kulista słodycz
czerwień do wnętrza rozdarta
3
róża pochyla głowę
jakby miała ramiona
opiera się na wietrze
a wiatr odchodzi sam
nie zdoła wyrzec słowa
nie zdoła wyrzec słowa
im bardziej róża umiera
tym trudniej mówić o róży
*********************
Professor de ciências naturais
Não consigo recordar
seu rosto
ficava lá no alto acima de mim
sobre as longas pernas abertas
eu via
a corrente dourada
o redingote cinzento
e o pescoço magro
no qual estava presa com alfinete
uma gravata morta
ele foi o primeiro a nos mostrar
a perna de uma rã morta
que tocada com agulha
repentinamente se contrai
foi ele que nos introduziu
por meiode um microscópio dourado
na vida íntima
do nosso bisavô
paramécio
ele que trouxe
o grão escuro
e disse: esporão
por sua inspiração
no décimo ano de vida
me tornei pai
quando após a tensa espera
da castanha imersa em água
surgiu um broto amarelo
e tudo ao redor
era só canto
no segundo ano da guerra
mataram o professor de ciências naturais
os arruaceiros da história
se é que ele foi para o céu –
talvez ande agora
sobre os raios compridos
calçados com meias cinzas
com a rede enorme
e a caixa verde
alegremente bamboleando atrás
mas se não foi lá para cima –
quando numa trilha da mata
encontro um besouro que se arrastando sobe
num montículo de areia
me aproximo
me aprumo
e falo:
– bom dia senhor professor
permita-me que eu o ajude
carrego-o delicadamente
e o observo longamente
até que desapareça
na escura sala dos professores
no final do corredor das folhas.
Pan od przyrody
Nie mogę przypomnieć sobie
jego twarzy
stawał wysoko nade mną
na długich rozstawionych nogach
widziałem
złoty łańcuszek
popielaty surdut
i chudą szyję
do której przyszpilony był
nieżywy krawat
on pierwszy pokazał nam
nogę zdechłej żaby
która dotykana igłą
gwałtownie się kurczy
on nas wprowadził
przez złoty binokular
w intymne życie
naszego pradziadka
pantofelka
on przyniósł
ciemne ziarno
i powiedział: sporysz
z jego namowy
w dziesiątym roku życia
zostałem ojcem
gdy po napiętym oczekiwaniu
z kasztana zanurzonego w wodzie
ukazał się żółty kiełek
i wszystko rozśpiewało się
wokoło
w drugim roku wojny
zabili pana od przyrody
łobuzy od historii
jeśli poszedł do nieba –
może chodzi teraz
na długich promieniach
odzianych w szare pończochy
z ogromną siatką
i zieloną skrzynką
wesoło dyndającą z tyłu
ale jeśli nie poszedł do góry –
kiedy na leśnej ścieżce
spotykam żuka który gramoli się
na kopiec piasku
podchodzę
szastam nogami
i mówię:
-dzień dobry panie profesorze
pozwoli pan że mu pomogę
przenoszę go delikatnie
i długo za nim patrzę
aż ginie
w ciemnym pokoju profesorskim
na końcu korytarza liści.
***********************
Sete anjos
Toda manhã vêm sete anjos. Entram sem bater. Um deles, com um movimento brusco, tira do meu peito o coração. Encosta nos seus lábios. Os outros fazem o mesmo. Então suas asas murcham e
suas faces prateadas tornam-se purpúreas. Vão embora pesadamente batendo os tamancos no chão. Deixam o coração na cadeira como uma panelinha vazia. É preciso enchê-lo durante o
día todo, para que de manhã os anjos não saiam prateados e alados.
Siedmiu aniołów
Co rano przychodzi siedmiu aniołów. Wchodzą bez pukania. Jeden z nich nagłym ruchem wyjmuje mi z piersi serce. Przykłada do ust. Inni robią to
samo. Wtedy usychają im skrzydła, a twarze ze srebrnych stają się purpurowe. Odchodzą ciężko tłukąc sabotami. Serce zostawiają na
krześle jak pusty garnuszek. Cały dzień trzeba napełniać, aby nad ranem aniołowie nie
odchodzili srebrni i skrzydlaci.
********************
O senhor Cogito observa a sua face no espelho
Quem escreveu os nossos rostos certamente a catapora
com a pena caligráfica marcando o seu “o”
mas de quem herdeio duplo queixo
de que glutão quando toda a minha alma
suspira à ascese por que os olhos
plantados tão próximos se foi ele e não eu
quem procurava no meio do matagal a invasão dos Vênedos
orelhas demasiadamente destacadas duas conchas de pele
certamente legado de um antepassado que caçava o eco
da estrondosa marcha dos mamutes pelas estepes
a testa não muito alta bem poucos pensamentos
mulheres ouro terra não se deixar derrubar do cavalo
um príncipe pensava por eles e o vento os carregava pelas estradas
rasgavam as muralhas com os dedos e de repente com um grande grito
caíram no vazio para voltarem em mim
mas eu comprava nos salões de arte
pós misturas pomadas
batons para o enobrecimento
aplicava nos olhos mármore o verde de Veronese
esfregava os ouvidos com Mozart
aperfeiçoava as narinas com o odor de livros velhos
diante do espelho a face herdada
saco no qual fermentam carnes antigas
cobiças e pecados medievais
fome e medo paleolíticos
o fruto cai perto da árvore
o corpo preso numa corrente de espécies
foi assim que perdi o torneio com a face
Pan Cogito obserwuje w lustrze swoją twarz
Kto pisał nasze twarze na pewno ospa
kaligraficznym piórem znacząc swoje “o”
lecz po kim mam podwójny podbródek
po jakim żarłoku gdy cała moja dusza
wzdycha do ascezy dlaczego oczy
osadzone tak blisko wszak to on nie ja
wypatrywał wśród chaszczy najazdu Wenedów
uszy zbyt odstające dwie muszle ze skóry
zapewne spadek po praszczurze który łowił echo
dudniącego pochodu mamutów przez stepy
czoło niezbyt wysokie myśli bardzo mało
kobiety złoto ziemia nie dać się strącić z konia
książę myślał za nich a wiatr niósł po drogach
darli palcami mury i nagle z wielkim krzykiem
spadli w próżnię by powrócić we mnie
a przecież kupowałem w salonach sztuki
pudry mikstury maście
szminki na szlachetność
przykładałem do oczu marmur zieleń Veronesa
Mozartem nacierałem uszy
doskonaliłem nozdrza wonią starych książek
przed lustrem twarz odziedziczoną
worek gdzie fermentują dawne mięsa
żądze i grzechy średniowieczne
paleolityczny głód i strach
jabłko upada przy jabłoni
w łańcuch gatunków spięte ciało
tak to przegrałem turniej z twarzą
*****************************
O Senhor Cogito sobre a postura ereta
1
Em Útica
os cidadãos
não querem se defender
na cidade eclodiu a epidemia
do instinto de sobrevivência
os templos da liberdade
foram transformados em mercados das pulgas
o senado está deliberando
como não ser o senado
cidadãos
não querem se defender
frequentam cursos intensivos
de cair de joelhos
passivamente esperam pelo inimigo
escrevem discursos servis
enterram o ouro
costuram novos estandartes
inocentemente brancos
ensinam as crianças a mentir
abriram os portões
pelos quais entra agora
uma coluna de areia
fora isso como sempre
negócios e fornicação
2
O Senhor Cogito
gostaria de permanecer ereto
à altura das circunstâncias
isto é
encarar o destino
diretamente nos olhos
como Catão, o Moço
veja Vidas
não tem no entanto
a espada
nem a oportunidade
de enviar a família para além-mar
espera pois como os demais
anda pelo insone quarto
contrário aos conselhos dos estóicos
queria ter o corpo de diamante
e asas
olha pela janela
como o sol da República
se aproxima do ocaso
restou-lhe pouco
basicamente só
a escolha da posição
na qual quer morrer
a escolha do gesto
a escolha da última palavra
por isso não se deita
na cama
para evitar
o estrangulamento durante o sono
queria até o fim
permanecer ereto à altura das circunstâncias
o destino o encara diretamente nos olhos
no lugar onde ficava
a sua cabeça
Pan Cogito o postawie wyprostowanej
1
W Utyce
obywatele
nie chcą się bronić
w mieście wybuchła epidemia
instynktu samozachowawczego
świątynie wolności
zamieniono na pchli targ
senat obraduje nad tym
jak nie być senatem
obywatele
nie chcą się bronić
uczęszczają na przyspieszone kursy
padania na kolana
biernie czekają na wroga
piszą wiernopoddańcze mowy
zakopują złoto
szyją nowe sztandary
niewinnie białe
uczą dzieci kłamać
otworzyli bramy
przez które wchodzi teraz
kolumna piasku
poza tym jak zwykle
handel i kopulacja
2
Pan Cogito
chciałby stanąć
na wysokości sytuacji
to znaczy
spojrzeć losowi
prosto w oczy
jak Katon Młodszy
patrz Żywoty
nie ma jednak
miecza
ani okazji
żeby wysłać rodzinę za morze
czeka zatem jak inni
chodzi po bezsennym pokoju
wbrew radom stoików
chciałby mieć ciało z diamentu
i skrzydła
patrzy przez okno
jak słońce Republiki
ma się ku zachodowi
pozostało mu nie wiele
właściwie tylko
wybór pozycji
w której chce umrzeć
wybór gestu
wybór ostatniego słowa
dlatego nie kładzie się
do łóżka
aby uniknąć
uduszenia we śnie
chciałby do końca
stać na wysokości sytuacji
los patrzy mu w oczy
w miejsce gdzie była
jego głowa
*Professor da UFPR e doutorando em Teaoria Literária na UFSC. Agradecimento especial à Eneida
** O presente trabalho foi realizado com apoio do CNPq, Conselho Nacional de Desenvolvimento Científico e Tecnológico – Brasil.
Os poemas aqui traduzidos contaram com a cuidadosa revisão e sugestões de Eneida Favre, a quem o tradutor agradece do fundo do coração.