Poemas de Zbigniew Herbert – Traduções de Piotr Kilanowski
Poemas de Zbigniew Herbert[1]
Traduções de Piotr Kilanowski[2]
Pan Cogito – zapiski z martwego domu
1
leżeliśmy pokotem
na dnie świątyni absurdu
namaszczeni cierpieniem
w mokrych całunach trwogi
jak owoce
upadłe
z drzewa życia
gnijące osobno
każdy na swój sposób
w tym tylko drzemała
resztka człowieczeństwa
niepojętym wyrokiem
wyzuci z tronu naczelnych
podobni do jamochłonów
pierwotniaków
obleńców
wyzbyci
ambicji
istnienia
i wtedy
o dziesiątej w wieczór
kiedy gaszono światła
nieoczekiwanie
jak każde objawienie
odezwał się
głos
męski
wolny
nakazujący
powstanie
z martwych
głos
potężny
królewski
wywodzący
z domu niewoli
leżeliśmy pokotem
nisko
zasłuchani
a on
unaszał się
nad nami
2
nikt nie znał
jego twarzy
zamknięty szczelnie
w niedostępnym miejscu
zwanym
debir
w samym
sercu skarbca
pod strażą okrutnych kapłanów
pod strażą okrutnych aniołów
nazwaliśmy go Adam
to znaczy wzięty z ziemi
o dziesiątej wieczór
kiedy gaszono światło
Adam rozpoczynał koncert
dla uszu profanów
brzmiał on
jak ryk spętanego
dla nas
epifania
był
pomazańcem
zwierzęciem ofiarnym
psalmistą
opiewał
niepojętą pustynię
wołanie przepaści
pętlę na wysokościach
krzyk Adama
składał się
z dwu trzech samogłosek
rozpiętych jak żebra nieboskłonów
potem
nagła
pauza
rozdarcie przestrzeni
i znów
jak bliski grom
te same dwie trzy
samogłoski
kamienna lawina
głos wielu wód
trąby sądu
a nie było w tym
żadnej skargi
prośby
ani cienia doloroso
rósł
potężniał
zawrotny
ciemna kolumna
która roztrąca
gwiazdy
3
po kilku koncertach
umilkł
iluminacja głosu
trwała krótko
nie odkupił
wyznawców
zabrali Adama
lub sam wycofał się
w wieczność
zagasło
źródło
buntu
i może
tylko ja jeden
słyszę jeszcze
echo
jego głosu
coraz smuklejsze
cichsze
coraz bardziej dalekie
jak muzyka sfer
harmonia wszechświata
tak doskonała
że niedosłyszalna
O Senhor Cogito – anotações da casa morta
1
jazíamos enfileirados
no fundo do templo do absurdo
ungidos com sofrimento
em molhadas mortalhas de pavor
como frutos
caídos
da árvore da vida
apodrecendo separadamente
cada um à sua maneira
apenas nisso dormitava
a sobra de humanidade
com veredito inconcebível
destituídos do trono dos primatas
semelhantes a celenterados
protozoários
asquelmintos
privados
da ambição
de existir
e então
às dez da noite
quando as luzes foram apagadas
inesperadamente
como cada revelação
soou
a voz
masculina
livre
comandando
o levantar
dos mortos
a voz
poderosa
majestosa
tirando-nos
da casa da servidão
jazíamos enfileirados
baixos
escutávamos atentos
e ela
pairava
sobre nós
2
ninguém conhecia
sua face
fechado hermeticamente
no lugar inacessível
chamado
debir
no próprio
coração do tesouro
sob a guarda de sacerdotes cruéis
sob a guarda de anjos cruéis
nós o nomeamos Adão
isto é feito da terra
às dez da noite
quando as luzes eram apagadas
Adão começava o concerto
para os ouvidos dos profanos
ele soava
como o rugido do acorrentado
para nós
epifania
era
o ungido
o animal sacrificial
o salmista
cantava
o deserto inconcebível
o chamado do abismo
o laço nas alturas
o grito de Adão
era composto
de duas três vogais
estendidas como costelas de
abóbadas celestes
depois
abrupta
pausa
o rasgamento do espaço
e de novo
como um trovão próximo
as mesmas duas três
vogais
avalanche de pedras
ruído de muitas águas
as trombetas do juízo
e não havia naquilo
nenhuma queixa
súplica
nem sombra de doloroso
crescia
magnificava-se
vertiginosa
coluna escura
que empurrava/empurra
as estrelas
3
após alguns concertos
silenciou
a iluminação da voz
durou pouco
não redimiu
os fieis
levaram Adão
ou ele mesmo se retirou
para a eternidade
apagou-se
a fonte
da rebelião
e talvez
apenas eu
ouça ainda
o eco
de sua voz
cada vez mais delgado
mais silencioso
cada vez mais distante
como a música das esferas
a harmonia universal
tão perfeita
que inaudível
Dom
Dom nad porami roku
dom dzieci zwierząt i jabłek
kwadrat pustej przestrzeni
pod nieobecną gwiazdą
dom był lunetą dzieciństwa
dom był skórą wzruszenia
policzkiem siostry
gałęzią drzewa
policzek zdmuchnął płomień
gałąź przekreślił pocisk
nad sypkim popiołem gniazda
piosenka bezdomnej piechoty
dom jest sześcianem dzieciństwa
dom jest kostką wzruszenia
skrzydło spalonej siostry
liść umarłego drzewa
A casa
A casa à beira das estações do ano
a casa das crianças animais e maçãs
um quadrado de espaço vazio
sob a estrela ausente
a casa era a luneta da infância
a casa era a pele da comoção
a bochecha da irmã
o ramo da árvore
a bochecha a chama soprou
o ramo a bala riscou
acima das cinzas do ninho espalhadas
a canção da infantaria sem teto
a casa é o cubo da infância
a casa é o ossinho da comoção
asa da irmã incinerada
folha da árvore morta
Apollo i Marsjasz
właściwy pojedynek Apollona
z Marsjaszem
(słuch absolutny
kontra ogromna skala)
odbywa się pod wieczór
gdy jak już wiemy
sędziowie
przyznali zwycięstwo bogu
mocno przywiązany do drzewa
dokładnie odarty ze skóry
Marsjasz
krzyczy
zanim krzyk jego dojdzie
do jego wysokich uszu
wypoczywa w cieniu tego krzyku
wstrząsany dreszczem obrzydzenia
Apollo czyści swój instrument
tylko z pozoru
głos Marsjasza
jest monotonny
i składa się z jednej samogłoski
A
w istocie
opowiada
Marsjasz
nieprzebrane bogactwo
swego ciała
łyse góry wątroby
pokarmów białe wąwozy
szumiące lasy płuc
słodkie pagórki mięśni
stawy żółć krew i dreszcze
zimowy wiatr kości
nad solą pamięci
wstrząsany dreszczem obrzydzenia
Apollo czyści swój instrument
teraz do chóru
przyłącza się stos pacierzowy Marsjasza
w zasadzie to samo A
tylko głębsze z dodatkiem rdzy
to już jest ponad wytrzymałość
boga o nerwach z tworzyw sztucznych
żwirową aleją
wysadzaną bukszpanem
odchodzi zwycięzca
zastanawiając się
czy z wycia Marsjasza
nie powstanie z czasem
nowa gałąź
sztuki – powiedzmy – konkretnej
nagle
pod nogi upada mu
skamieniały słowik
odwraca głowę
i widzi
że drzewo do którego przywiązany był Marsjasz
jest siwe
zupełnie
Apolo e Mársias
o efetivo duelo entre Apolo e Mársias
(ouvido absoluto
versus a enorme escala)
dá-se ao entardecer
quando como já sabemos
os juízes
declararam o deus vencedor
firmemente amarrado a uma árvore
meticulosamente esfolado
Mársias
grita
antes de seu grito alcançar
suas orelhas afiladas
ele descansa na sombra desse grito
estremecido por um arrepio de asco
Apolo limpa o seu instrumento
apenas aparentemente
a voz de Mársias
é monótona
e composta de uma única vogal
A
na realidade
narra
Mársias
a desmedida riqueza
do seu corpo
os montes calvos do fígado
os brancos desfiladeiros dos alimentos
as farfalhantes florestas dos pulmões
as doces colinas dos músculos
articulações bile sangue e estremecimentos
o vento invernal dos ossos
sobre o sal da memória
estremecido por um arrepio de asco
Apolo limpa o seu instrumento
agora une-se a esse coro
a coluna vertebral de Mársias
a princípio o mesmo A
porém mais profundo com um acréscimo de ferrugem
isso já ultrapassa a resistência
do deus de nervos de fibras artificiais
por uma aleia de cascalho
no meio de fileiras de buxos
o vencedor se afasta
ponderando
se do uivo de Mársias
não surgirá com o tempo
um novo ramo
de arte – digamos – concreta
de repente
cai aos seus pés
um rouxinol petrificado
vira a cabeça
e vê
que a árvore em que estava atado Mársias
está grisalha
totalmente
Tren Fortynbrasa
dla M. C.
Teraz kiedy zostaliśmy sami możemy porozmawiać książę jak mężczyzna z mężczyzną
chociaż leżysz na schodach i widzisz tyle co martwa mrówka
to znaczy czarne słońce o złamanych promieniach
Nigdy nie mogłem myśleć o twoich dłoniach bez uśmiechu
i teraz kiedy leżą na kamieniu jak strącone gniazda
są tak samo bezbronne jak przedtem To jest właśnie koniec
Ręce leżą osobno Szpada leży osobno Osobno głowa
i nogi rycerza w miękkich pantoflach
Pogrzeb mieć będziesz żołnierski chociaż nie byłeś żołnierzem
jest to jedyny rytuał na jakim trochę się znam
Nie będzie gromnic i śpiewu będą lonty i huk
kir wleczony po bruku hełmy podkute buty konie artyleryjskie werbel werbel wiem nic pięknego
to będą moje manewry przed objęciem władzy
trzeba wziąć miasto za gardło i wstrząsnąć nim trochę
Tak czy owak musiałeś zginąć Hamlecie nie byłeś do życia
wierzyłeś w kryształowe pojęcie a nie glinę ludzką
żyłeś ciągłymi skurczami jak we śnie łowiłeś chimery
łapczywie gryzłeś powietrze i natychmiast wymiotowałeś
nie umiałeś żadnej ludzkiej rzeczy nawet oddychać nie umiałeś
Teraz masz spokój Hamlecie zrobiłeś co do ciebie należało
i masz spokój Reszta nie jest milczeniem ale należy do mnie
wybrałeś część łatwiejszą efektowny sztych
lecz czymże jest śmierć bohaterska wobec wiecznego czuwania
z zimnym jabłkiem w dłoni na wysokim krześle
z widokiem na mrowisko i tarczę zegara
Żegnaj książę czeka na mnie projekt kanalizacji
i dekret w sprawie prostytutek i żebraków
muszę także obmyślić lepszy system więzień
gdyż jak zauważyłeś słusznie Dania jest więzieniem
Odchodzę do moich spraw Dziś w nocy urodzi się
gwiazda Hamlet Nigdy się nie spotkamy
to co po mnie zostanie nie będzie przedmiotem tragedii
Ani nam witać się ani żegnać żyjemy na archipelagach
a ta woda te słowa cóż mogą cóż mogą książę
Trenodia de Fortinbras
para M.C.
Agora que ficamos a sós príncipe podemos conversar de homem para homem
embora estejas estendido na escada e vejas tanto quanto uma formiga morta
ou seja um sol negro de raios quebrados
Nunca consegui pensar em tuas mãos sem um sorriso
e agora quando jazem na pedra como ninhos derrubados
são tão indefesas quanto antes O fim é precisamente assim
As mãos jazem separadamente A espada separadamente Separadamente a cabeça
e os pés do cavaleiro em pantufas macias
Terás um funeral militar apesar de nunca ter sido um soldado
é o único ritual que conheço razoavelmente
Não haverá círios nem cantos apenas pavios e estrondos
o crepe arrastado pelo pavimento elmos botas ferradas
cavalos de artilharia tarol tarol nada de muito belo eu sei
essas serão as minhas manobras antes de tomar o poder
é preciso agarrar esta cidade pelo pescoço e sacudi-la um pouco
De qualquer maneira tinhas que morrer Hamlet não foste feito para a vida
acreditavas em ideias de cristal e não em argila humana
vivias em constantes espasmos como no sonho caçavas quimeras
avidamente mastigavas o ar e de imediato o vomitavas
não sabias fazer nada de humano nem sequer respirar sabias
Agora estás em paz Hamlet fizeste o que te cabia
e estás em paz O resto não é silêncio mas a mim pertence
escolheste a arte mais fácil uma estocada espetacular
mas o que é a morte heroica perante a eterna vigilância
com o orbe frio na mão numa cadeira alta
com vista para o formigueiro e o mostrador do relógio
Adeus príncipe aguarda-me o projeto dos esgotos
e um decreto a respeito das prostitutas e mendigos
preciso também elaborar um sistema melhor para as prisões
pois como com razão notaste a Dinamarca é uma prisão
Afasto-me para os meus afazeres Hoje de noite nascerá
uma estrela chamada Hamlet Nunca mais nos encontraremos
o que deixarei ao morrer não será tema para tragédias
Não cabe nos saudarmos nem nos despedirmos vivemos nos arquipélagos
e essa água essas palavras que podem príncipe que podem
Sekwoja
Gotyckie wieże z igliwia w dolinie potoku
niedaleko Mount Tamalpais gdzie rankiem i wieczorem
gęsta mgła jak oceanu gniew i uniesienie
w tym rezerwacie olbrzymów pokazują przekrój drzewa miedziany pień zachodu
o słojach niezmiernie regularnych jak kręgi na wodzie
i ktoś przewrotny wpisał daty ludzkiej historii
cal od środka pnia pożar dalekiego Rzymu za czasów Nerona
w połowie bitwa pod Hastings nocna wyprawa drakkarów
popłoch Anglosaksonów śmierć nieszczęsnego Harolda
opowiedziana jest cyrklem
i wreszcie tuż przy wybrzeżu kory lądowanie Aliantów w Normandii
Tacyt tego drzewa był geometrą nie znał przymiotników
nie znał składni wyrażającej przerażenie nie znał żadnych słów
więc liczył dodawał lata i wieki jakby chciał powiedzieć że nie ma
nic poza narodzinami i śmiercią nic tylko narodziny i śmierć
a wewnątrz krwawa miazga sekwoi
Sequoia
Torres góticas de acículas no vale do córrego
próximo do Mount Talmapais onde ao alvorecer e ao anoitecer
a bruma densa como a ira e a elevação do oceano
nesta reserva de gigantes mostram o corte de uma árvore o tronco cúpreo do ocidente
de anéis incomensuravelmente regulares como círculos na água
e alguém perverso escreveu datas da história humana
a uma polegada do centro do tronco o incêndio da longínqua Roma nos tempos de Nero
na metade a batalha de Hastings a expedição noturna de drácares
o pânico dos anglo-saxões a morte do infeliz Haroldo
é contada pelo compasso
e enfim pertinho da costa do córtice os desembarques dos Aliados na Normandia
o Tácito desta árvore era um geômetra não conhecia adjetivos
não conhecia a sintaxe que expressa o pavor não conhecia palavra alguma
então calculava adicionava anos e séculos como se quisesse dizer que não há
nada além de nascimento e morte nada apenas nascimento e morte
e dentro a sangrenta polpa da sequoia
Pan Cogito spotyka w Luwrze posążek Wielkiej Matki
Ta mała kosmologia z wypalonej gliny
trochę większa od dłoni pochodzi z Beocji
na szczycie głowa jak święta góra Meru
z której spływają włosy – wielkie rzeki ziemi
szyja jest niebem w niej pulsuje ciepło
bezsenne konstelacje
naszyjnik obłoków
ześlij nam świętą wodę urodzajów
ty z której palców wyrastają liście
my urodzeni z gliny
jak ibis wąż i trawa
chcemy byś nas trzymała
w mocnych swoich dłoniach
na brzuchu ziemia kwadratowa
pod strażą podwójnego słońca
nie chcemy innych bogów nasz kruchy dom z powietrza
wystarczy kamień drzewo proste imiona rzeczy
nieś nas ostrożnie od nocy do nocy
a potem zdmuchnij zmysły przed progiem pytania
w gablotce Matka opuszczona
patrzy zdziwionym okiem gwiazdy
O Senhor Cogito encontra no Louvre uma estatueta da Grande Mãe
Esta pequena cosmologia de argila queimada
um pouco maior que a mão provêm da Beócia
no topo a cabeça como o monte sagrado Meru
do qual fluem os cabelos – grandes rios da terra
o pescoço é o céu nele pulsa o calor
constelações insones
um colar de nuvens
envia-nos a água sagrada das boas colheitas
ó tu de cujos dedos crescem as folhas
nós nascidos da argila
como o íbis a serpente e a relva
queremos que nos sustenhas
em tuas mãos fortes
no ventre a terra quadrada
sob a guarda de um duplo sol
não queremos outros deuses nossa frágil morada de ar
basta a pedra a árvore os simples nomes das coisas
carrega-nos cuidadosamente de uma noite à outra
e depois apaga com um sopro os sentidos no umbral da pergunta
na vitrine a Mãe abandonada
mira com o olho surpreso de uma estrela
[1] O presente trabalho foi realizado com apoio do CNPq, Conselho Nacional de Desenvolvimento Científico e Tecnológico – Brasil.
[2] Professor da UFPR e tradutor. Os poemas aqui traduzidos contaram com a cuidadosa revisão e sugestões de Eneida Favre, a quem o tradutor agradece do fundo do coração.